Chwali Obama, mówiąc, że Stany Zjednoczone powinny uczynić go dożywotnim prezydentem. Równocześnie twierdzi, że ONZ powinien opuścić USA.
Przywódca Libii miał wiele powodów do zdenerwowania. Nie znalazł miejsca, gdzie mógłby rozbić swój namiat. Prosił też o uwagę podczas swojej 90-mnutowej mowy. Przed nim mowę wygłosił prezydent Obama. Kadafi pochwalił go za iskierkę nadziei na najbliższe kilka lat i zasugerował, żeby wziął przykład z Libii i został dożywotnim prezydentem.
"Będziemy zadowoleni i szczęśliwi, jeśli Obama może zostać na zawsze prezydentem Stanów Zjednoczonych", powiedział Kadafi, przywódca Libii od wojskowego przewrotu w 1969.
Obamy w tym czasie tam nie było; opuścił gmach ONZ po swoim przemówieniu. Budynek opuściły też sekretarz stanu Hillary Rodham Clinton i amerykański ambasadow USA w ONZ, Susan Rice.
Kadafi jest od 40 lat jedynowładcą Libii. Ostatnio był przewodniczącym komitetu powitalnego agenta Libii skazanego w 1988 r. za zbombardowanie samolotu Pan Am nad Lockerbie, Szkocja i zabicie 270 ludzi.
W swoim przemówieniu Kadafi nie wspomniał o uwolnieniu agenta ze szkockiego więzienia miesiąc temu.
"My Afrykańczycy jesteśmy szczęśliwi i dumni, że syn Afryki rządzi Stanami Zjednoczonymi Ameryki", powiedział Kadafi, nazywając przemówienie Obamy apelem o globalne zjednoczenie "zupełnie innym". "Popieramy to."
Ale wyraził obawę, że gdy skończy się prezydentura Obamy, świat wróci do punktu wyjściowego, jeśli zastąpi go niewłaściwy przywódca.
Wizyta Kadafiego w Nowym Jorku jest bardzo burzliwa. Nie powiódł się plan rozbicia namiotu na terytorium należącego do Libijczyka w New Jersey z powodu protestu mieszkańców i władz stanowych. W środę mieszkańcy Bedford stanu Nowy Jork sprzeciwili się temu samemu. Próbowano też rozbić namiot w Parku Centralnym Manhattanu.
Ostatecznie udzielono mu gościny w placówce dyplomatycznej Libii.
Prezydent Obama wystąpił z poleceniem przekazania 400 tys. dolarów naszych podatków Fundacji Kadafiego. Jest to ta sama rodzina, która przywitała Abela Baseta Megrahi'ego, skazanego za zbombardowanie lotu 103 Pan Am i ostatnio zwolnionego z więzienia w Szkocji. Departament Stanu poinformował Kongres o zamiarze wysłania 200 tys. dolarów dla Saifa Kadafiego (syna Moammara) i drugie 200 tys. dla jego córki, Aishy. Kilka tygodni po świętowaniu przez rodzinę Kadafiego powrotu terrorysty odpowiedzialnego za zabicie 189 Amerykanów, amerykański podatnik nie powinien być proszony o nagradzanie ich 400 tys. dolarów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz